Recenzja filmu

Puzzle (2009)
Natalia Smirnoff
María Onetto
Gabriel Goity

Złóż się sam

Film Natalii Smirnoff nie jest pozbawiony wad. Ma jednak tyle dyskretnego ciepła, że w czasie seansu zapominamy o jego publicystycznej tezie, nieco zbyt nachalnych symbolicznych obrazach.
U Natalii Smirnoff puzzle są metaforą życia jako niekończącej się układanki. Opowieść o kobiecie, która odnajduje własną podmiotowość i wolność, pokazuje ludzkie życie jako zestaw elementów, które składamy, by powielić narzucony wzór. Bohaterowie argentyńskiego filmu zaczynają swe układanki od skompletowania ram obrazu, by następnie krok po kroku wypełniać je kolejnymi fragmentami, mniejszymi lub większymi wycinkami rzeczywistości. Bo Smirnoff zdaje się mówić, że choć w życiu wiele jest miejsca na kreację, odmienność i inwencję, koniec końców układamy kilka wciąż tych samych obrazków, wybierając pasujące nam gotowe wzory.  Nie ma bowiem ucieczki poza ramy wyznaczane przez kulturę i innych ludzi. Wszyscy jesteśmy zamknięci w pudełku z wieloma tysiącami puzzli.

Czy tego chcemy, czy nie – zagadnienia gender, tożsamości płci i praw kobiet są jednymi z najważniejszych tematów współczesnego kina. Zwłaszcza filmy, które ostatnimi laty trafiają do nas z Ameryki Południowej, niezwykle często poruszają tematykę określaną okrągłym zwrotem  "opresja kultury". "Puzzle" nie są wyjątkiem. Natalia Smirnoff w swym debiutanckim obrazie opowiada o kulturze macho, zniewoleniu kobiet i poszukiwaniu przez nie własnej tożsamości. Argentyńska reżyserka stworzyła film z  tezą. Niemal od samego początku wiemy, jakie dylematy rozstrzygać będzie jej bohaterka, jakie problemy niesie na swych barkach. U Smirnoff nie brak natrętnych metafor, a nawet doktrynerstwa. Na szczęście nie brak jej także wrażliwości, by historię pięćdziesięcioletniej Marii del Carmen (María Onetto) wyprać z publicystycznej doraźności, tchnąć w nią życie i psychologiczną prawdę, zachowując przy tym intelektualną drapieżność.
 
Melanż subtelności i wyrazistości najlepiej pokazuje otwierająca film scena uroczystej kolacji. Maria usługuje. Wyrabia ciasto, kroi kurczaka, przystraja urodzinowy tort i donosi zastawę. W pokoju trwa wesoły rozgardiasz – goście, głównie mężczyźni, opowiadają krotochwilne żarty, plotkują, oddają się towarzyskiej sielance. Przeplatające się ujęcia pracującej Marii i świętującej rodziny Smirnoff kończy akcentem niepozornym, lecz szalenie mocnym. Gdy jej bohaterka przynosi gotowy tort i zdmuchuje palące się świeczki, okazuje się, że to ona, ta rodzinna służąca, jest solenizantką i główną bohaterką trwającej zabawy. Ta krótka scena u Smirnoff staje się momentem przełomowym. Od tej chwili kibicujemy jej bohaterce. Z życzliwością przyglądamy się, jak ta dojrzała kobieta za sprawą hobby oraz znajomości z przystojnym i eleganckim miłośnikiem puzzli, odkrywa własną podmiotowość. Dzięki fenomenalnej kreacji Maríi Onetto możemy obserwować psychologiczne przemiany filmowej bohaterki, która uczy się, jak czerpać przyjemność z życia, oswaja własną cielesność, wychodząc z roli sprzątaczki, kucharki i seksualnej przystani dla swego męża.
     
Film Natalii Smirnoff nie jest pozbawiony wad. Ma jednak tyle dyskretnego ciepła, że w czasie seansu zapominamy o jego publicystycznej tezie, nieco zbyt nachalnych symbolicznych obrazach (pęknięty talerz i inne motywy pokazujące spękany świat bohaterki). Argentyńska artystka potrafi lawirować między ideologicznym zaangażowaniem i psychologiczną prawdą. Swym obrazem nie chce rozpoczynać antymachojowskiej krucjaty, ale pokazuje, jak kultura zniewala nas wszystkich, dając nam pozory wolności, bardzo jasno definiuje jej ramy.
1 10 6
Rocznik '83. Krytyk filmowy i literacki, dziennikarz. Ukończył filmoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Współpracownik "Tygodnika Powszechnego" i miesięcznika "Film". Publikował m.in. w... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones